środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 2

Effie:

Wcale nie chciałam tu przyjeżdżać. Jasne, stęskniłam się za Katniss i Peetą, ale nie miałam najmniejszej ochoty spotykać się z Haymitchem. Bynajmniej nie z własnej woli stoję teraz przed jego domem, czekając, aż wpuści mnie do środka. Kiedy otwiera drzwi, od razu zauważam, że jest pijany. Po pierwsze cuchnie. Jego zapach chyba czuć na kilometr, przesiąknięty wódką i innymi alkoholami. Po drugie ledwo jest w stanie utrzymać pozycję pionową. Przewracam oczami. Nic się nie zmienił.
- Effie, co ty tutaj robisz? - pyta.
- Kazali mi pomóc wam organizować przyjęcie. Nie chciałam narzucać się Katniss i Peecie, więc pomyślałam, że zatrzymam się u ciebie.
Haymitch patrzy na mnie, jakby nie zrozumiał ani jednego słowa.
- U mnie?
- Chyba tak powiedziałam, prawda? - Naprawdę ciężko jest przy nim zachowywać się stosownie. - Masz zamiar mnie wpuścić do środka?
Haymitch przepuszcza mnie w drzwiach i chce wziąć moje walizki, ale nie pozwalam mu. Jest zbyt pijany, jeszcze by się przewrócił. Zerkam na puste butelki walające się przy kanapie. Dam sobie rękę uciąć, że wypił to wszystko dzisiaj.
- Masz jakiś wolny pokój? - pytam, a on powoli kiwa głową. Prowadzi mnie na górę do spore sypialni, gdzie zostawiam swoje walizki. Przez chwilę panuje niezręczna cisza.
- Chcesz się czegoś napić? - pyta.
- Poproszę.
Schodzimy do kuchni. Haymitch wyciąga dwie szklanki i wlewa do nich bimbru. Szczerze nie znoszę tego trunku, ale z uprzejmości biorę szklankę i upijam maleńki łyk.
- Więc... Chcesz nam pomóc?
- Muszę! Przecież wy sami nie zorganizujecie tego przyjęcia! - Nie wiem kogo chcę przekonać jego cy mnie. Po prostu potrzebuję mieć naprawdę ważny powód, żeby mieszkać z nim w domu.
- No pewnie, Effie. Będziesz mogła robić wszystko za mnie.
- Nie myśl sobie, że ci odpuszczę. potrzebujemy wszystkich, żeby wyszło doskonale. I chciałabym, żebyś na ten czas ograniczył picie.
Haymitch momentalnie się rozbudza.
- CO?
- Potrzebuję ciebie trzeźwego! Wypij sobie jeszcze trochę tego świństwa, bo od jutra się za ciebie biorę. Dobranoc - powiedziałam i wyszłam.

Haymitch:

Budzę się dość wcześnie ze względu na moje koszmary. Wczoraj chyba sporo wypiłem, bo niewiele pamiętam z poprzedniego dnia. Wiem, że wydarzyło się coś ważnego, ale nie mogę sobie przypomnieć co. Głowa boli mnie niemiłosiernie, ale po chwili się przyzwyczajam. Lata praktyki.
Wstaję z łóżka i nakładam szlafrok. Powoli schodzę na dół i kieruję się do kuchni, mając wielką ochotę na coś mocniejszego do picia. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu przy stole siedzi jakaś drobna blondynka ubrana jedynie w krótką, turkusową koszulkę nocną. Spokojnie pije kawę.
Muszę się długo zastanawiać, kim ona jest. Chyba nie upadłem jeszcze na głowę i nie zacząłem sobie spraszać dziewczyn na noc. Dopiero po chwili przypomina mi się wczorajszy wieczór.
Nie mogę uwierzyć, że to ona. Wygląda tak... normalnie. Bez tej paskudnej, różowe peruki, nieumalowana i jedynie w kusej piżamce. Jeszcze nigdy nie widziałem jej bez peruki. Jej jasne włosy mają delikatny miodowy połysk, a jej twarz jest bardzo blada.
- Effie?
Kobieta wzdryga się się i momentalnie podnosi.
- Jezu, Haymitch, nie powinieneś mnie widzieć w tym stanie! Daj mi piętnaście minut i już będę gotowa.
Odchodzi od stołu i kieruje się w stronę łazienki, ale ją zatrzymuję.
- Zostań. Przecież nie musisz się mnie wstydzić. Zresztą nie wyglądasz wcale gorzej.
Effie przygląda mi się niepewnie, ale w końcu wraca do stołu.
- Peeta przyniósł bułki - mówi. - Pracowity chłopak. Kiedy wstałam były już na stole.
Peeta codziennie przynosił mi pieczywo. Wiedział, że inaczej miałbym problem ze zrobieniem czegoś na śniadanie.
Podchodzę do jednej z szafek, chcąc wyciągnąć z niej bimber. Okazuje się jednak ona pusta.
- Mówiłam ci, że masz ograniczyć picie - odzywa się spokojnie Effie.
- Co ty z tym zrobiłaś?
Czuję, że zaraz się na nią rzucę. Nikt nie ma prawa dotykać bez mojej zgody mojego alkoholu. A już tym bardziej go wyrzucać.
- Spokojnie, na razie tylko go schowałam. Bądź grzeczny, to wszystko odzyskasz.
Jakim cudem ta mała kobieta mogła mnie tak przechytrzyć?
- A co jeśli nie będę grzeczny - warczę.
- Pożegnasz się ze swoim bimbrem. Więc lepiej rób co ci każę, bo czeka nas wiele roboty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz